Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna w Przasnyszu

„O logopedii inaczej, czyli poradniane refleksje logopedy Urszuli Kornalewskiej”

PANI ULA, PANI Z WARKOCZEM

        Tak byłam najczęściej nazywana w środowisku przasnyskim, gdzie przed długie lata pracowałam jako logopeda w różnych placówkach oświatowych, Służbie Zdrowia, Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej.

        Moja przygoda z Miejską Poradnią Wychowawczo-Zawodową w Przasnyszu, która później została przemianowana na Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną, zaczęła się w wakacje 1979 r. Ówczesna Pani Dyrektor Danuta Wiechowska zaproponowała mi pracę w swojej placówce na etacie logopedy, w pełnym wymiarze godzin, choć formalnie nie miałam żadnego dokumentu potwierdzającego wyżej wymienione kwalifikacje zawodowe. Ukończyłam Polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim w Warszawie i aktualnie byłam słuchaczką Podyplomowego Studium Logopedycznego (PSLog3) w Warszawie, gdzie zgłębiałam tajniki wiedzy z zakresu patologii mowy pod kierunkiem wspaniałych naukowców, głównie Pań - prof. Haliny Mierzejewskiej, dr Janiny Wójtowicz, Genowefy Demel, Danuty Antos, Marii Przybysz-Piwkowej. Bardzo dobrze wspominam te czasy.

        Naukowe środowisko warszawskich logopedów działało prężnie, a osoby nadające ton tej pracy tworzyły atmosferę twórczą i wspólnotową, gdzie dzielenie się swoimi doświadczeniami zawodowymi było na porządku dziennym, a etyka zawodowa mocno podkreślana. W tych działaniach była zachowana równowaga między wiedzą a teorią oraz tzw. zdrowy rozsądek. Pokazano nam wszystkie znaczące w Warszawie placówki służby zdrowia i oświatowe, które pracowały na rzecz osób z głębokimi niepełnosprawnościami.

        Propozycje pracy w Miejskiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej w Przasnyszu przyjęłam chętnie i bez zbytniego lęku, bo dzięki praktykom zawodowym, głównie w warszawskich przychodniach specjalistycznych, Klinice na Banacha, Centrum Zdrowia Dziecka oraz częstych konferencjach naukowych, miałam orientację jak funkcjonuje pomoc logopedyczna nie tylko w Polsce, ale i na świecie oraz co jest ważne w bezpośredniej pracy z dzieckiem i dorosłym. Wszystko było dla mnie ważne i nowe. Był to dla mnie też czas, kiedy z logopedią dopiero zaprzyjaźniałam się, a o pracy terapeutycznej miałam mgliste i idealistyczne wyobrażenia.

       Po raz pierwszy zobaczyłam MPW-Z w Przasnyszu, kiedy poszłam załatwiać formalności związane z przyjęciem do pracy. Mieściła się ona wówczas w Ratuszu Miejskim przy Placu 1 Maja 1, w tzw. podcieniach.

       Przywitana zostałam przez Panią Dyrektor bardzo serdecznie, później zapoznana z obecnymi pracownikami i następnie oprowadzona po całym obiekcie. Pierwsze wrażenie było pozytywne. Lokalizacja placówki była bardzo dobra - centrum miasta, blisko dworca autobusowego, parter, zaś warunki lokalowe gorsze – pomieszczenia ciemne, zimne, brak WC na miejscu, słaba instalacja elektryczna, ale ogólny wystrój (meble, firany, zasłony) dawał poczucie przytulności, tchnął atmosferą rodzinną.

        Dobrze, że każdy pracownik pedagogiczny miał swój „gabinecik”. Tylko Pani Dyrektor nie miała swojego oddzielnego pomieszczenia. Jej biurko stało u pedagogów, a interesantów przyjmowała często w sekretariacie, który był dużym pomieszczeniem. Ważne dla nas było to, że swoim uśmiechem, życzliwością i taktem obdzielała wszystkich jednakowo i pracowników, i interesantów. Stworzyła taką atmosferę, że pracowało się
z radością i bez patrzenia na zegarek. A trzeba przyznać, że był to trudny czas dla Polski i Polaków. Panował kryzys ekonomiczny (puste półki w sklepach, kolejki, kartki na żywność itp.), później był zryw solidarnościowy i stan wojenny. Dobra atmosfera w pracy łagodziła grozę tamtych dni.

        W omawianym czasie kadrę pedagogiczną stanowiły trzy osoby - psycholog Pani Apolinara Szczecińska, która nas szybko opuściła i wyjechała pracować do Kutna i dwóch pedagogów Panie Maria Muszyńska (późniejsza Grzeszczak) i Danuta Wiechowska, czyli Pani Dyrektor. Pracownikami obsługi były dwie Panie: Bożena Kawiecka (po wyjściu za mąż Zatońska), która prowadziła sekretariat oraz Pani Danuta Brzozowska - sprzątaczka, pracująca na pół etatu, którą później zastąpiła Pani Wiesława Pepłońska.

        Mnie najbardziej interesował „gabinet” logopedyczny. Był to wąski, długi pokój, wydzielony z korytarza. Na jego wyposażenie składało się: duże lustro, ława, fotel obrotowy (uwielbiany przez dzieci), pufy, stolik tapicerski, biblioteczka, szafka lekarska ze szpatułkami i sterylizatorem, spirometr.

        Do dyspozycji miałam też dwie książki: podręcznik „Jak usuwać seplenienie i inne wady wymowy” autorstwa Danuty Antos, Genowefy Demel, Ireny Styczek (wyd. 1 z kwestionariuszem obrazkowym) oraz „Mowa i mózg” M. Maruszewskiego.

       Ucieszyłam się z tego małego kącika, bo w pamięci miałam opowiadanie Pani Genowefy Demel jak pracowała z dziećmi w szatni a pomoce nosiła w torbie. Tak wyglądała często jej rzeczywistość zawodowa. Początki mojej pracy już na starcie zapowiadały się o niebo lepiej.

        Po wizycie w Poradni poszłyśmy do Miejskiego Dyrektora Szkół w Przasnyszu mgr inż. Jana Kaczyńskiego, który urzędował w Liceum Ogólnokształcącym im. KEN i był naszym bezpośrednim zwierzchnikiem, aby dopełnić reszty formalności.

        Sprawy kadrowe Poradni prowadziła Pani sekretarka Janina Królikowska. W krótkim czasie otrzymałam „Akt nominacji” (wystawiony 10.07.1979 r.), który informował mnie, że „Do objęcia obowiązków służbowych powinna obywatelka zgłosić się do Dyrektora Miejskiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej w Przasnyszu w dniu 20.08.1979 r.”, co oczywiście uczyniłam.

       Przebiegu pierwszego dnia pracy nie pamiętam. Najprawdopodobniej zapoznawałam się z dokumentacją i obowiązkami oraz tygodniowym rozkładem zajęć.

       Drugie pismo, które otrzymałam z racji na rozpoczęcie pracy (wystawione 01.10.1979 r.) informowało mnie, że „Zgodnie z wojewódzkim kalendarzem imprez z okazji Dnia Nauczyciela w dniu 10.10.1997 r. o godzinie 12:00 w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 2 w Ostrołęce ul. Papiernicza 1 odbędzie się spotkanie nowo zatrudnionych nauczycieli z przedstawicielami władz politycznych, administracyjnych i oświatowych województwa. W czasie tego spotkania - zgodnie z art. 85 Karty Praw i  Obowiązków Nauczyciela - młodzi nauczyciele złożą uroczyste ślubowanie. Zawiadamiając o powyższym proszę o wzięcie udziału w spotkaniu”. Podpisał MDSz mgr inż. Jan Kaczyński.

        Po załatwieniu wyżej wymienionych formalności miałam prawo czuć się logopedą zatrudnionym w MPW-Z w Przasnyszu. Byłam pierwszym logopedą pracującym w Poradni na pełnym etacie i jedynym w rejonie jej działania i to przez kilkanaście lat. Logopedów było wówczas bardzo mało, a potrzeby duże.

        Pierwszy okres mojej pracy zawodowej polegał głównie na zapoznawaniu się z funkcjonowaniem poradnictwa wychowawczo-zawodowego w Polsce, zadaniami logopedy, terenem działania oraz organizowaniem warsztatu pracy, czyli tworzeniem pomocy do diagnozy i terapii. Rynek wydawniczy był bardzo ubogi pod tym względem i dlatego prowadziłam, oprócz działalności merytorycznej, działalność artystyczną, polegającą na opracowywaniu zestawów pomocy do różnego typu ćwiczeń słownikowych, usprawniających pracę narządów artykulacyjnych, oddechowych, fonacyjnych itp.

        Przydały się stare podręczniki, czasopisma dla dzieci typu „Miś”, „Świerszczyk”, „Płomyczek”, „Płomyk”. Znalazłam też wsparcie u nauczycieli głównie nauczania przedszkolnego i początkowego, a także u Pań sklepowych, które dostarczały mi pudełek, abym mogła gdzieś te swoje „skarby dydaktyczne” pomieścić.

        Opiekę merytoryczną nad naszą Poradnią sprawowała przez długie lata Wojewódzka Poradnia Wychowawczo-Zawodowa w Ostrołęce, która później zmieniła nazwę na Wojewódzką Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną w Ostrołęce. W omawianym okresie jej Dyrektorem była Pani Władysława Mróz. Za kontakty z logopedami w Jej zespole odpowiadała Pani Barbara Siwiec. Bardzo dobrze wspominam tę współpracę. Nasze kontakty były częste i owocne.

        Inspirowała nas od opracowywania materiałów metodycznych, tworzonych na bazie praktyk logopedycznych. Udało się Pani Basi zintegrować środowisko logopedów działających w województwie ostrołęckim na tyle, że spotkania odbywały się systematycznie w poszczególnych placówkach i były dużą pomocą w doskonaleniu własnego warsztatu pracy. Nie obserwowałam tego typu integracji wśród pedagogów i psychologów, którzy byli zatrudnieni w poradniach wychowawczo-zawodowych województwa ostrołęckiego.

         Ogólna atmosfera panująca wówczas w polskiej oświacie sprzyjała doskonaleniu umiejętności zawodowych także w poradnictwie oświatowym.

        Bez przeszkód i z błogosławieństwem Pani Dyrektor Danuty Wiechowskiej brałam udział w proponowanych przez Polskie Towarzystwo Logopedyczne i Sekcję Logopedyczną działającą przy Towarzystwie Kultury Języka w Warszawie konferencjach szkoleniowych, zjazdach naukowych itp. Do wyżej wymienionych instytucji dołączyło później Centrum Metodyczne Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej w Warszawie, które umożliwiało nam uzupełnianie wiedzy z zakresu nowych dziedzin logopedycznych takich jak wczesna interwencja logopedyczna, autyzm, profilaktyka logopedyczna itd.

        Nasze zjazdy miały zwykle charakter naukowo-praktyczno-merkantylny. Zapoznawano nas z najnowszymi światowymi osiągnięciami w zakresie logopedii, demonstrowano nowe techniki terapeutyczne, propagowano pracę zespołową a także coraz częściej umożliwiano zakup pomocy do ćwiczeń min. proponowanych przez Pana Bochniarza z Żor („Instrumentarium Logopedyczne”, „Psychorelaksator”) czy Pana Balejkę z Białegostoku (autor „Kwestionariusza do badania mowy”).

         Nasza Poradnia kilka razy zmieniała dyrektorów, lokalizację i profil działań. Była pewna prawidłowość w tym zakresie. Zmianie na stanowisku kierowniczym towarzyszyła zmiana lokalu i poprawa warunków pracy.
W okresie, kiedy pracowałam w Poradni takich momentów naliczyłam cztery i wiązały się one z kierowaniem placówką przez: Panią Danutę Wiechowską, Panią Romualdę Lendzion, Pana Ryszarda Juklaniuka i Panią Anielę Gauzę, czyli trzech pedagogów i jednego psychologa.

        Mój okres pionierski to czasy działalności Pani Danuty Wiechowskiej i pobyt w Ratuszu Miejskim przy Placu 1 Maja 1. Tworzyłam wówczas swój warsztat pracy i zręby opieki logopedycznej w Poradni. Różnie mi to wychodziło, ale niczego nie żałuję, bo wszystkie doświadczenia okazały się cenne. Nauczyłam się angażować w działania na rzecz osób z zaburzoną komunikacją. Przeświadczenie, że warto to czynić, towarzyszyło mi podczas całej późniejszej działalności logopedycznej.

        Dużo w tym względzie zawdzięczam Pani psycholog Anieli Walków-Gauze. W pamięci zostały mi nasze długie rozmowy na tematy diagnostyczne, czy terapeutyczne, szczególnie dotyczące osób z głębokimi niepełnosprawnościami. Dzięki Niej pracowałam w „Szkole Rodzenia” oraz Sądzie, gdzie konsultowałam osoby przesłuchiwane. Są to dla mnie bardzo cenne doświadczenia.

        Była w Poradni też szara codzienność, o której zwykle mówi się rzadko. W Ratuszu często tydzień pracy zaczynałyśmy od zrobienia porządków przed wejściem. Polegało to na wylaniu kilku wiader wody, aby zlikwidować różnego typu odory i ślady po libacjach. Interwencje Milicji Obywatelskiej skutkowały na krótko.

        Z rozrzewnieniem wspominam naszych sympatycznych sąsiadów pracujących w Urzędzie Stanu Cywilnego, Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej i Muzeum, Biurze Podróży „Lech”, no i księgarnię, dzięki której miałam orientację w nowościach wydawniczych, głównie specjalistycznych, czyli logopedycznych, psychologicznych, pedagogicznych.

        Czasy działalności Pani Romualdy Lendzion zaistniały w Ratuszu i zaowocowały przeprowadzką do Cechu Rzemiosł Różnych przy ul. Makowskiej. Poprawiły się warunki lokalowe, a i lokalizacja też była dobra. Miałyśmy nadal blisko do Dworca PKS, co usprawniało pracę w terenie, a jeździłyśmy często do podległych nam placówek oświatowych z gmin: Baranowo, Chorzele, Jednorożec, Krzynowłoga Mała i gminy Przasnysz położonej najbliżej Przasnysza. Wybór połączeń był duży. Ja prowadziłam badania przesiewowe i organizowałam tzw. punkty logopedyczne. Praca w terenie była ciekawa i miała swoje uroki - do niektórych szkół trzeba było dojść pieszo przez las i czasami z duszą na ramieniu. Drobny stres znikał, kiedy widziało się radość w oczach witających nas nauczycieli i dzieci. Goszczono nas też po królewsku.

         Gabinet logopedyczny był duży, co umożliwiało prowadzenie ćwiczeń ruchowych i grupowych. No i łazienka była na miejscu, a poza tym ciepło w pokojach. Szkoda, że Poradnia zajmowała pomieszczenia na piętrze, bo wejście było problemem dla dzieci na wózkach.

        Przyszedł moment, że doczekałam się koleżanki po fachu, a to za sprawą Pana Ryszarda Juklaniuka.  Zawitała do nas na praktyki Pani Sylwia Pęśkiewicz, studentka pedagogiki, która zainteresowała się logopedią. Później ukończyła Podyplomowe Studia Logopedyczne w Szczecinie i została zatrudniona w Poradni.

        Nasi nowi sąsiedzi to sympatyczni pracownicy Cechu Pan Kazimierz Majkowski i Pani Lucyna Rurkowska. Na ich twarzach gościł zawsze życzliwy uśmiech. Pamiętam, że udostępnili nam salę konferencyjną na szkolenie logopedów prowadzących punkty logopedyczne w terenie.

         Kolejna przeprowadzka zaprowadziła nas na ulicę Szosa Ciechanowska 6, do budynku po internacie Liceum Ogólnokształcącego im. KEN w Przasnyszu.

        Dokonał jej ówczesny Dyrektor Poradni Pan Ryszard Juklaniuk. Pogorszyła się lokalizacja (znaleźliśmy się na peryferiach Przasnysza), ale za to poprawiły się wszystkim warunki lokalowe. W teren często jeździliśmy służbowym samochodem z Panami, najpierw Januszem Przybyszem, a później Grzegorzem Walczykiem.

        Gabinet logopedyczny był obszerny. Okna wychodziły na podwórko. Było cicho, szum ulicy nie docierał w te rejony. Widoki nie były zbyt piękne - magazyny stolarni - ale nie było też czasu na kontemplowanie natury, bo pracy było dużo. Z przyjemnością, po godzinach pracy, opracowywałam nowe zestawy ćwiczeń domowych dla dzieci i przepisywałam je na maszynie.

        W budynku oprócz nas mieściła się Biblioteka Pedagogiczna, Zespół Ekonomiczno-Administracyjny Szkół i Zespół Wizytatorów. Z przyjemnością wspominam nasze spotkania integracyjne (Wigilie, Zjazd Dyrektorów z poradni psychologiczno-pedagogicznych województwa ostrołęckiego, spotkanie logopedów) pełne żartów i radości oraz tworzenie oazy zieleni wokół budynku (skalniak) i wewnątrz (piękne rośliny doniczkowe).

        W tym czasie zmienił się też profil Poradni oraz nazwa. Przemianowani zostaliśmy z placówki wychowawczo-zawodowej na placówkę psychologiczno-pedagogiczną. Pojawiły się też pierwsze komputery.

        Przyszedł rok 2000 i zmiany w administracji państwowej. Znaleźliśmy się w województwie mazowieckim. Rejon działania Poradni obejmował następujące gminy - Chorzele, Jednorożec, Krzynowłoga Mała, Czernice Borowe, Krasne.

        Ze stanowiska Dyrektora odszedł Pan Ryszard Juklaniuk. Dostał propozycję pracy w Starostwie. Jego miejsce przez kilka miesięcy piastowała Pani Jolanta Pogorzelska, a później Pani Aniela Gauze. Okres ten był dla nas czasem robienia stopni awansu zawodowego oraz ewaluacji wewnętrznych i zewnętrznych.

Akt mianowania wraz z uzasadnieniem otrzymałam 22.09.2000 r., a stopień nauczyciela dyplomowanego 24.01.2003 r.

         Dzięki staraniom Pani Anieli Gauze i życzliwości Pana Starosty Zenona Szczepankowskiego nastąpiła zmiana lokalu Poradni. Wróciliśmy do centrum miasta, do wyremontowanego budynku po dawnej Przychodni Lekarskiej dla Dzieci przy ul. Berka Joselewicza 6. Otrzymaliśmy pomieszczenia na dwóch poziomach - parterze i w piwnicach. Zostały one wyposażone w nowe meble i sprzęty, głównie komputery i xero.

         Nastąpiła też kolejna rotacja kadry, pojawiły się nowe zadania i nowi pracownicy, w tym zatrudnione zostały na etacie logopedy najpierw Pani Marta Wiechowska - Pykała (wnuczka mojej pierwszej Pani Dyrektor), a później Pani Agnieszka Sitarska.

        Zlikwidowany został etat kierowcy i pracownika gospodarczego. Pojawiły się problemy z wyjazdami w teren, ponieważ wycofano wiele połączeń autobusowych. Jeździliśmy prywatnymi samochodami.

        Moja praca w Poradni dobiegała końca.

      Zdecydowałam się przejść na wcześniejszą emeryturę, co nastąpiło 31.12.2008 r. Nie było to jednak definitywne rozstanie się z Poradnią, ponieważ otrzymałam propozycję pracy w wymiarze połowy etatu, którą przyjęłam i wykonywałam od 02.02.2009 r. do 30.06.2016 r.

        W okresie tym dokonałyśmy wspólnie z koleżankami adaptacji miejsca po archiwum, które mieściło się w piwnicach, na drugi gabinet logopedyczny. Przeżyłam też ewaluację zewnętrzną, która dla Poradni wypadła bardzo dobrze. No i po raz kolejny walczyłam o porządek przed wejściem do Poradni II, gdzie przygodni „spacerowicze” zostawiali ślady w postaci petów, butelek, pestek itp. oraz tworzyłam ogródek kwiatowy.

        Ostatni okres mojej pracy w Poradni był bardzo trudny, bo m.in. naznaczony cierpieniem. Odchodziła od nas do „Krainy Życia Wiecznego” Pani Dyrektor Aniela Gauze. Jej nagła choroba była dla nas szokiem, a śmierć zaskoczeniem. Żadne słowa nie wyrażą bólu i wdzięczności za wspólnie przeżyte chwile. Wiele dobrego przeszłyśmy razem i pamięć o tym towarzyszy mi stale.

        Zawód logopedy, który wykonywałam przez 37 lat z radością i bez przymusu, był mi dany jakby bez mojego udziału. Zrodziła go w mojej świadomości ciekawość poznawcza, a rozwinęła konieczność życiowa. Wdzięczna jestem wszystkim osobom, które pomagały mi stworzyć własną koncepcję opieki logopedycznej i umożliwiły jej weryfikację w praktyce.

        Cieszę się, że miałam okazję widzieć jak pięknie rozwijała się logopedia jako nauka teoretyczna i praktyczna. Doczekałam się też czasów, kiedy pomoc logopedyczna jest ogólnie dostępna, a wyposażenie gabinetów wspaniałe.

        W pamięci przechowuję twarze moich podopiecznych, tych Andrzejków, Piotrusiów, ,,Mamanek”, od których wszystko się zaczęło. Czas pokazał, że warto było pracować z nimi i działać na ich rzecz.

Urszula Kornalewska logopeda Poradni w latach  1979-2016